GRZMIAŁO, ALE BEZ PIORUNÓW
Czerwcowe sesje miejskich radników musiały budzić spore emocje ze względu na specyficzną tematykę, chociaż okazało się, że mniejsze tam, gdzie należało spodziewać się sążnistych popisów oratorskich, a wybuch nastąpił w zupełnie z pozoru mało istotnej kwestii. Ale taka to już uroda radzieckich przepychanek słownych.
Wpierw radni mieli zatwierdzić sprawozdanie finansowe wraz ze sprawozdaniem z wykonania budżetu miasta za rok 2013, aby na tej podstawie udzielić absolutorium prezydentowi. Przyznam, że współczułem radzieckim żonom oraz mężom prawym i sprawiedliwym, którzy przecież musieli czymś w miarę racjonalnym uzasadnić głosowanie przeciw w obu sprawach. Realizacja budżetu była bowiem imponująca i merytoryczne czepianie się czegokolwiek z góry skazywało malkontenta na śmieszność, albo kpiny.
Wpierw trybun ludowy walnął z grubej rury, że budżet był prezydenta, a nie opozycji, której z należytą siłą nie miłuje prezydent, a powinien ze względu na jej zniewalające wdzięki. Maria Czubaszek mawia, że wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać. Z pewnością ten drugi człon sentencji dotyczy owej opozycji właśnie. Ponadto zarzucił, że prezydent dopuścił się prawdziwej zbrodni na budżecie, bo za jakieś tam drobne złocisze magistrackie pozwolił na wydrukowanie, nawet po angielsku, ulotki o walorach turystycznych miasta z wizerunkiem pomnika Walk Rewolucyjnych. Błysnął nawet kąśliwą propozycją, aby w przyszłości ten pomnik nazwać Statuą Wolności. Nie wie zapewne biedactwo, że ów pomnik i nazwę darowali Amerykanom Francuzi, a nam nie chcieli i nie chcą. Zatem musimy mieć to, co mamy. Do tego wiceprzewodniczący Szumny dorzucił, że nie wykonano planu wydatków. Średnio wyszkolony szeregowy Pietruszka wie, że skoro wykonano zadania za mniejsze pieniądze, to nie może być lepiej. No, ale nie każdy jest szer. Pietruszką. Płomiennie przemówił, jak zwykle zupełnie nie na temat, czyli jak ta Unia trzyma nas za mordę, zacny pan Antoni. Natomiast prawdziwą laurkę prezydentowi wystawili: Jolanta Kaźmierczak, Wiesław Buż i Stanisław Ząbek.
Zupełnie oddzielnego potraktowania wymaga zachowanie marszałkowskiego kolejarza w radzie. Wpierw, jako przewodniczący komisji rewizyjnej, wygłosił pozytywną laudację zarówno dla wykonania budżetu, jak i prezydenta. Później już, jako kolejarz w ogólnym bełkocie bez ładu i składu po raz któryś udowodnił, że niczego nie rozumie i nie chce zrozumieć. Wyszło mu, że cała ubiegłoroczna robota jest do kitu, bo mogło być dużo więcej i lepiej. Tu nie wytrzymał Czesław Chlebek, który porównał to mędzenie do tego, gdyby ktoś miał pretensje do Holendrów, że dokopali Hiszpanom tyko pięć bramek zamiast siedmiu. Zrobiło się wesoło. Chciałbym kiedyś doświadczyć przyjemności doznania metafizycznego, o które może mnie przyprawić widok mądrze mówiącego kolejarza marszałkowskiego. Sprawozdanie i absolutorium uchwalono 15 głosami przy siedmiu przeciwnych, w tym kolejarza. Pan Antoni miał rozdwojenie jaźni, zatem dał sobie na luz i nie głosował.
Wszystko skończyło się w porze drugiego śniadania, a byłoby znacznie wcześniej, gdyby nie burza nie na temat, czyli wojna wokół budżetu obywatelskiego na rok bieżący. Wszystko za sprawą pojawienia się coś z 30 wniosków obywatelskich o włączenie do zestawu projektów poddawanych pod społeczne głosowanie zadania ukończenia parku Papieskiego za 5,5 mln. Zaczęto zarzucać prezydentowi, że napuścił na takie rozwiązanie swoich urzędników. Prawda, że panowie Wicher, Wisz i Dziągwa pracują w jednostkach miejskich, ale na przewodniczących rad osiedlowych i przewodniczącego Społecznego Komitetu Budowy Parku Papieskiego prezydent ich nie wybierał, a wnioski wpłynęły właśnie stamtąd. Ponadto z pozostałymi 28 wnioskami w tej samej sprawie już nijak nie da ożenić się prezydenta. Wnioskowano zmianę regulaminu budżetu obywatelskiego poprzez ograniczenie wielkości środków na jeden projekt. Ale największa wojna poszła o wywalenie tego papieskiego wniosku i wciśnięcie go do budżetu miasta, chociaż takiej możliwości nie ma. Po raz pierwszy spotkałem się z tak zdecydowanym oporem dla idei ukończenia tego parku. Sytuacja patowa.
Po tygodniu na sesji nadzwyczajnej omawiano projekt korekty budżetu na 2014 rok oraz wieloletniej prognozy finansowej. Wszystko przez to, że staraniem prazydenta przyznane zostały dodatkowe 92 mln dotacji na drogę łączącą ul. Załęską z ul Lubelską, w tym 400-metrowy most wiszący. Aby roboty mogły ruszyć już w lipcu br, należało w budżecie 2014 znaleźć 15 mln środków własnych a w następnym roku wygospodarować dalsze, brakujące miliony. Znowu okazało się, że prezydent załatwił za mało, a mógł więcej. Po obszernym pogadaniu sobie a muzom, stosowne uchwały przyjęto i jedna z najciekawszych inwestycji w Rzeszowie zostanie rozpoczęta. Jej zakończenie przewidziane jest pod koniec następnego roku.
Roman Małek
Dodaj komentarz