TROSKA O SYMBOL
Znowu pojawiły się dodatkowe pieniądze inwestycyjne do zagospodarowania w bieżącym roku. Zaoszczędzono 2,5 mln zł w wyniku rozstrzygnięcia przetargu na dalszą przebudowę ulicy Sikorskiego. Skarbnik miasta w imieniu prezydenta proponowała, aby przeznaczyć te środki na przebudowę ulicy w okolicy nowego mostu im. Mazowieckiego, ścieżkę rowerową nad zalewem i kilka drobniejszych, aczkolwiek pilnych zadań. Takie rozdysponowanie środków zniesmaczyło radziecką przewodniczącą od inwestycji, która ma zupełnie odmienne preferencje, optuje głównie za budową rond. Czyli woli w kółko. Zaś przewodniczący od radzieckiej fizkultury chciałby koniecznie dofinansować kluby sportowe. Nie zdołał jednak zorientować się, że jest to precyzyjnie uzależnione od innych wskaźników budżetowych. Stosownych rekolekcji udzieliła mu szefowa miejskiego skarbu. Ale solidna argumentacja przesądziła o przyjęciu propozycji prezydenta.
Wódz prawych i sprawiedliwych żon oraz mężów zasiadających w radzie, czyli Marcin z Lubczy koło Ryglic, zaproponował młócenie słomy z napisem willa Kotowicza. Może czytelników zdziwić jego aktywność w radzie, po uchwaleniu w czasie poprzedniej sesji wygaszenia jego mandatu. Otóż odwołał się on do sądu administracyjnego i zgodnie z prawem do czasu sądowego rozstrzygnięcia odwołania, może on spełniać swój wygaszony mandat. To taka ciekawostka przyrodnicza. Co rożważniejsi radni nie za bardzo rozumieli sens owych omłotów, ale wybitny architekt z Radomia oświecił obecnych, że to tylko określenie stanowiska w tej sprawie. A że już takie stanowisko było określone w czerwcu 2014 roku, w dodatku podparte przez prezydenta, który nawet podjął odpowiednie kroki prawne w tej sprawie, nie ma najmniejszego znaczenia. Zatem młócono, aż plewy leciały! Szefująca klubowi radnych PO chciała iść jeszcze dalej i ponakazywać komu trzeba to, czego rada nie może. Taka w nią wstąpiła moc! Cały problem w tym, że jest to własność prywatna, w dodatku już istniejąca w ewidencji konserwatora zabytków (nie mylić z rejestrem). Spadkobiercy bohaterskiego pułkownika doprowadzili willę do ruiny i przy pierwszej okazji pozbyli się balastu. Remontu w tej willi wymaga wszystko, od fundamentu po komin, łącznie ze zdziczałym ogrodem. Jeśli w takim stanie pozostanie jeszcze kilka lat, nie będzie czego remontować. Z omłotów nic nie wynikło, bo nie mogło. Ale ileż bezproduktywnej troski o patriotyczny symbol wykazano!
Najwięcej emocji wzbudził jednak problem udziału miasta w budowie Podkarpackiego Centrum Lekkiej Atletyki na bazie stadionu Resovii przy ul. Wyspiańskiego. Istnieje możliwość uzyskania z Ministerstwa Sportu pięćdziesięcioprocentowego dofinansowania tej inwestycji, szacowanej na 32 mln zł. Wszystko ogólnie niby świetnie zapowiada się. Centrum takie jest potrzebne, połowa środków też jest. Problem rodzą pytania, kto ma wyasygnować drugie 50 procent i kto będzie później ponosił koszty zarządzania nowym obiektem. Przecież to będzie instytucja wojewódzka, chociaż na terenie miasta. W dodatku już zbyt dużo spartolono w Resovii, tracąc przy tym czas na jałowe dysputy, spory i inwestycyjne fantazjowanie. Przy okazji trochę pieniędzy zmarnowano na chybione przedsięwzięcia. Pojawił się sensowny wniosek, że przed podjęciem przez radę jakichkolwiek decyzji w sprawie budowy lekkoatletycznego centrum konieczna jest wiążąca rozmowa z marszałkiem województwa podkarpackiego, który powinien określić zakres swojej partycypacji w budowie i zarządzaniu nim. Znając głębię miłości marszałka do prezydenta i miasta, czarno to widzę.
Rada Miasta przyjęła uchwałę o wystawieniu pod przetargowy młotek zajezdni Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego przy ul. Trembeckiego. Zakończyla się bowiem rozbudowa nowej zajezdni przy ul. Lubelskiej, gdzie przeprowadza się całe przedsiębiorstwo. W ten sposób zwolniony zostanie zabudowany teren o powierzchni 4,5 hektara przy wspomnianej ul. Trembeckiego. Magistrat zamierza uzyskane ze sprzedaży środki przekazać w całości MPK z przeznaczeniem na spłatę kredytu zaciągniętego na rozbudowę zajezdni przy ul. Lubelskiej.
Uchwalono także strategię rozwoju kultury miasta Rzeszowa. Jestem trochę pesymistycznie do niej ustosunkowany. Wprawdzie opasłe opracowanie zostało od strony merytorycznej dobrze i ciekawie skrojone. Znam jednak wiele różnych planów wieloletnich, ale jedynie „Plan sześcioletni” udało się solidnie zrealizować. Z pozostałymi było zdecydowanie gorzej. No, ale ta wojenna terminologia dobrze rokuje. Strategia, taktyka, jednolity front. Należy rozumieć, że kultura walczy w okrążeniu.
Roman Małek
Dodaj komentarz