zdrada interesów polski
W sytuacji międzynarodowej Polski w 1939 roku wojny z Niemcami nie wygrałby nawet Aleksander Wielki. Wydaje się, że los Polski był w rękach dyplomatów. Oczywisty był fakt konieczności rozmowy z ZSRR celem wyjaśnienia jego zamiarów. Ale jak można było rozmawiać, kiedy przy rozważaniu we Francji nowego kierownictwa kraju wysunięto kardynała prymasa Hlonda na prezydenta Polski?
Naszymi głównymi sojusznikami były Francja i Anglia. W ich interesie leżało, aby pierwszy atak Hitlera poszedł na Polskę. Mamili Polaków o pomocy, której Polsce nigdy nie zamierzali udzielić. Pod naciskiem Francji we wrześniu 1939 r. doszło do przewrotu w polskich władzach - Władysław Sikorski zawdzięczał władzę Francji. Wykorzystując kontakty w Paryżu, pozbył się politycznych przeciwników i wywalczył dla siebie tekę premiera i wodza naczelnego. Ceną, jaką za to zapłacił, była zgoda na ingerowanie przez mocarstwa zachodnie w wewnętrzne sprawy Polski.
Zbliżające się do Warszawy wojska niemieckie zmusiły polskie władze do opuszczenia stolicy. Prezydent Ignacy Mościcki wraz z całym rządem ewakuował się do Rumunii, gdzie niespodziewanie został internowany na polecenie ambasadora Francji. Francuzi nie chcieli mieć na swoim terenie rządu, który haniebnie zdradził na polu walki. Wobec niemożności dalszego pełnienia obowiązków głowy państwa Mościcki zaocznie mianował swoim następcą Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego, byłego adiutanta Józefa Piłsudskiego, ambasadora RP w Rzymie. Jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta było powołanie premiera. Zgodnie z powszechnym oczekiwaniem tekę szefa rządu miał otrzymać gen. Kazimierz Sosnkowski. Jednak premierem i wodzem naczelnym została marionetka francuska - Sikorski, który rozpoczął czystkę polskich oficerów, zarzucając im winę za przegraną kampanię wrześniową. We wrześniu wojnę przegrał nieudolny generał Francuzów, Gamelin. Jego błędy były zbrodnicze.
Okoliczności powstania rządu Sikorskiego stały się precedensem umożliwiającym dalsze ingerencje mocarstw w wewnętrzne sprawy Polski. Należy podkreślić, że z precedensu tego chętnie korzystali sami Polacy, wykorzystując swoje znajomości wśród francuskich i brytyjskich polityków do promowania przyjaciół i zwalczania przeciwników. Nie tylko Sikorski, ale także Stanisław Mikołajczyk nie cofał się przed donoszeniem na współpracowników do zachodnich rządów. Czy w takim przypadku emigracyjne władze mogły być traktowane przez swoich sojuszników poważnie?
Prawicowi historycy lubią przypominać o zależności Polski Ludowej od ZSRR. Chętnie piszą o „marionetkowych władzach" i „pachołkach Moskwy", odmawiając PRL statusu państwa. Znamienne, że nie stosują tej samej miary do lat 1939-1945, kiedy składy kolejnych emigracyjnych rządów bardziej odzwierciedlały wpływy mocarstw zachodnich niż nastroje społeczne w kraju.
Zdzisław Daraż
Dodaj komentarz