GWIZDEK OD CZAJNIKA
Niejaki Piotr Samulewicz po raz drugi dał głos w sprawie „Echa Rzeszowa” w lokalnej gazecinie, co oznacza, że miesięczik ów czyta, albo mu czytać każą. To nie ma znaczenia, bowiem bez względu na powody, dobrze rokuje to dla jego intelektualnego rozwoju, który wydaje się niezbędny. Szkoda tylko, że rozumie z lektury niewiele i czyta bardzo fragmentarycznie. Można rzec – czyta same cytaty wyrwane z kontekstu. Wielka dla niego strata. No i ten podpis pod zdjęciem, boldem i z dużej litery – Redaktor! Bardzo sprytnie, bowiem po lekturze tekstu nikt by na to nie wpadł, z oczywistych względów. Gdyby swój tekst sam przeczytał ze zrozumieniem, zorientowałby się o czym piszę.
Na początek kilka uwag porządkowych. Jeśli nie zna się znaczenia słów, nie powinno ich używać się. „Echo Rzeszowa” nie jest pismem niszowym, tylko regionalnym. Zaś niszowym jest, dla przykładu, redagowany przeze mnie „Golf Podkarpacki”. Zresztą, określenie „niszowy” nie jest wcale pejoratywne, jak uważa Samulewicz, wręcz odwrotnie. Nie zamierzam wyjaśniać mu tych oczywistości, gdyż tłumaczenie Redaktorowi czegokkolwiek jest równoznaczne z pompowaniem dziurawej dętki. Już kiedyś próbowałem i nic nie pomogło. A już wdawanie się przez niego w semantykę pojęcia cyk i sik jest zwykłą głupotą językową. A językowych zawiłości powinien unikać jak diabeł święconej wody. Nomen omen.
Felieton jest jedną z najtrudniejszych form publicystycznych. Tu same chęci nie wystarczą. A z Redaktora taki materiał na felietonistę, jak arabski Murzyn żydowskiego pochodzenia materiałem na rabina. To wręcz felietonista przez duże D. Ot, taki test na inteligencję.
Nie sądziłem, że mój felietonowy zwrot „zezem na wprost” może, nawet średnio wyszkolonemu szeregowemu Kutaśce, przysporzyć problemy ze zrozumieniem. A jednak! Redaktor pojął to jako niewiedzę kierunkową i połączył z fizjologią poniżej pasa, czyli sikaniem. Taką poetykę uprawiali sowiźrzałowie średniowieczni, ale od tamtej pory coś poszło do przodu. Panie Dylu, nie przystoi babrać się w urynie!
Teraz koronny zarzut pod moim adresem. Zostałem mianowany największym klakierem prezydenta Ferenca! Ponoć w tej konkurencji przebijam wszystkie sufity. Nie wiem, jak klakier owacjami może tego dokonać? Ale Redaktor musi to wiedzieć, skoro pisze! Wreszcie ktoś mnie docenił, pomimo że o samym prezydencie piszę rzadko! Gdyby tak jeszcze za tym wskazaniem poszedł sam prezydent, bo jakiegoś szczególnego uznania z tej strony nie doświadczam. Ale jeśli niejaki Samulewicz widzi, niczym dorożkarska chabeta, wyłącznie to, co mu każą, to już nie moja wina. Fakt, sporo piszę o mieście, chciażby z tej racji, że uczestniczę w posiedzeniach Rady Miasta oraz wszystkich ważniejszych wydarzeniach rzeszowskich. Wszak piszę w miesięczniku jego mieszkańców. A że w mieście sporo dobrego dzieje się za sprawą prezydenta Ferenca, a nie jego adwersarzy, ani redaktora Samulewicza razem z jego pryncypałem, to już nie moja wina. Dostrzega to nie tylko przytłaczająca większość rzeszowian, ale zazdroszczą nam takiego gospodarza w kraju. Trzeba być aż Redaktorem, aby tego nie zauważać. Ale jest on tylko gwizdkiem od politycznego czajnika.
Przecież Redaktor i jego spółka startowali w wyborach samorządowych do przedostatniej kadencji władz miejskich. A może tylko tak mi się wydawało? Zbudowali wredną, negatywną, antyferencowską kampanię i co? Ludziska tego nie kupili, bo śmierdziało na odległość, bo prawdy w tym było tyle, co w cud diecie z przewagą cudu. Wyników uzyskanych przez owych kandydatów do mało godnego zasiadania w ratuszu nie przytoczę. Aż tak złośliwy nie jestem, zatem wstydu oszczędzę. A ten wredny prezydent wygrał w pierwszej turze. I jak Samulewicz ma go lubić? W dodatku już czwartą z kolei kadencję wygrał w wyborach bezpośrednich aż z 67-procentowym poparciem. Czyżby wybrała go banda durniów, a jedyni pozytywni bohaterowie na miejskiej skale to Samulewicz i spółka? Przecież to niezwykły ewenement. W stolicy ostoi Prawa i Sprawiedliwości aż tak zdecydowanie wygrywa zorientowany lewicowo kandydat! Ale jeśli ktoś cierpi na mózgowe rozwolnienie, takich oczywistości nie dostrzega. Widzi tylko to, co sam skombinował, albo co każą mu widzieć Chyba rzeczywiście jest tylko gwizdkiem od czajnika.
Słusznie podziwia nasze zainteresowanie unowocześnianiem gospodarki ściekowej w mieście. Wynika to z wielkiej troski o zdrowie mieszkańców i przyjezdnych. Przecież wylewane przez Redaktora pomyje muszą szybko i sprawnie spłynąć do oczyszczalni, że nie wspomnę o sporej porcji żółci, błota i redakcyjnych popłuczyn. Jeśli zaś Redaktor uważa, że dostrzeganie przez nas narastającej w Polsce rusofobii, domaganie się szacunku i upamiętnienia ofiar dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich ludobójstwa oraz potępienia bandytów spod znaku OUN UPA są niegodnymi naszego miesięcznika kwestiami globalnymi (chyba coś komuś porąbało się pod strzechą z tą globalnością), to już pozostaje nam tylko ubolewanie i współczucie. Natomiast niedostrzeganie problemu odradzania się nacjonalizmu ukraińskiego to polityczna głupota. Gdyby Redaktor czytał uważnie i ze zrozumieniem nasz miesięcznik, to doczytałby się, że w krytyce naszych polityków wyjeżdżających do Kijowa nie chodziło nam o samo demonstrowanie przez nich poparcia dla Majdanu, ale o to, że czynili to pod banderowską flagą i przy banderowskich okrzykach. Szerszy komentarz tu zbędny. Skoro Redaktor był nie tak dawno w stanie dostrzec symboliczną wagę dla rozwoju miasta 70. rocznicy ustanowienia Rzeszowa stolicą województwa głównie w zestawieniu z ekshumacją ofiar NKWD w Turzy – to wszelki dalszy komentarz jest zbyteczny. Trawestując terminologię bokserską – to już nie tylko waga lekko półśmieszna.
Podejmuje też próbę, charakterystyczną dla ludzi o mało nachalnej mądrości, konstytucyjnie zabronionego dyskryminowania części redakcji i opisywanych w czasopiśmie ludzi z kategorii wiekowej 60+. Ba, próbuje nawet dyskredytować ich peerelowski byt. Człowiek nie tylko małego serca, ale i podłego charakteru. W żadnej cywilizacji seniorski wiek nie był powodem kpin, wręcz odwrotnie. Może i Redaktor dożyje jakoś słusznego wieku? Chociaż mam spore i uzasadnione obawy, bo przy takich klapach na oczach, ograniczających drastycznie pole widzenia, może przejechać go kiedyś ciężarówka z kapustą. Strata byłaby niepowetowana. Czego mu z przekonaniem nie życzę. Życzę zaś szczęścia i zdrowia, bo na rozum zdecydowanie za późno. No, chyba że Duch Święty zlituje się.
Roman Małek
Dodaj komentarz